O d w y d a w c y
Początkowo miałem zamiar opublikować w tym wyborze tylko te utwory, które Zbigniew Herbert co prawda ogłosił drukiem w czasopismach, jednak później nie włączył do żadnego ze swoich tomów poezji. Zdarzało się przecież, że on sam po latach ułaskawiał niektóre z nich z zapomnienia i przywracał je życiu w swoich nowych książkach, jak stało się na przykład z pięknym wierszem "Wit Stwosz: Uśnięcie NMP", ogłoszonym w 1952 roku w „Tygodniku Powszechnym” i dopiero po trzydziestu ośmiu latach przypomnianym w tomie "Elegia na odejście", albo z wierszem "Pacyfik III", który – również po trzydziestu ośmiu latach od pierwodruku – znalazł się w tomie "Rovigo". W tym wypadku stało się to jednak z innych powodów, bo gdyby nie pochopny osąd Zdzisława Łapińskiego pewnie by nigdy do tego nie doszło, i wiersz ten, podobnie jak "Pacyfik I" czy "Pacyfik II" pozostałby wśród utworów pominiętych.
Niektóre pomijane (z różnych powodów) wiersze czy prozy poetyckie (świadomie używam terminu, którym sam poeta nazywał swoje utwory tego rodzaju, bo jednak poemat prozą, jak zwykło się teraz mówić, znaczy chyba coś innego) nie musiały czekać aż tak długo i ukazywały się w końcu w kolejnych książkach poetyckich Herberta, chociaż nie w polskich. I tak na przykład "Wielka księżniczka" miała ukazać się w tomie "Napis" (w jednym ze spisów rzeczy nawet otwiera tom), do czego jednak nie doszło, bo zapewne zdjęła ją cenzura. Ukazała się jednak, zresztą razem z wierszami "Mykeny", xxx (pod drzewem bez koloru…) oraz xxx (wieczorne miasto…) w pięknie wydanym niemieckim tomie "Inschrift". Ta opublikowana w roku 1967 (a zatem dwa lata wcześniej, niż "Napis") książka, mimo identycznego tytułu, miała jednak inny charakter – była wyborem stu wierszy z dziesięciolecia 1956–1966, kunsztownie ułożonym przez tłumacza, Karla Dedeciusa w dziesięć tematycznych rozdziałów (każdy po dziesięć utworów).
Podobnie było z utworami "Sen Pana Cogito", "Pana Cogito przyczynek do tragedii Mayerlingu", "Kot", "Czapka Monomacha", "Anioły cywilizacji", "Węzeł' i "Pan Cogito sen-przebudzenie" – pominięte ostatecznie w "Panu Cogito", ukazały się w niemieckim tomie "Herr Cogito" (1974), znowu odmiennym od polskiego wydania, bo zawierającym pięćdziesiąt wierszy (z okazji pięćdziesiątych urodzin poety), podzielonych przez Dedeciusa tym razem na pięć części, każda po dziesięć wierszy. Zabrakło w tym wyborze wiersza '"Z erotyków Pana Cogito", który początkowo także miał się znaleźć w tomie "Pan Cogito", jako szesnasty w kolejności, pomiędzy wierszami "Sen Pana Cogito" a "Późnojesienny wiersz Pana Cogito" przeznaczony dla kobiecych pism.
Nie mogło jednak w tej książce zabraknąć wierszy, które chociaż nie doczekały się druku, to były jednak wyraźnie przygotowane do publikacji, albo jako maszynopisy, albo czystopisy – jak również tych, które młody poeta, po świadomym wycofaniu się z oficjalnego życia literackiego nie mogąc liczyć na debiut w którymś z oficjalnych wydawnictw, wysyłał bliskim przyjaciołom, jako rękopiśmienne, lub stworzone z maszynopisów książeczki. Pierwszej z nich do dzisiaj nie udało mi się odnaleźć, musiała jednak istnieć, skoro 13 grudnia 1950 roku Zbigniew Herbert pisał do Jerzego Turowicza: "W tych dniach kończę drugi tom wierszy, których, jako że zbyt osobiste, nie przeznaczam do druku". Łatwo się domyślić, iż tym tomem zbyt osobistych wierszy był "Podwójny oddech", podarowany dwa tygodnie później Halinie Misiołek – jednak jaki był tom pierwszy, do dzisiaj nie wiadomo. Jednego można być tylko pewnym: przeznaczony do druku znaczyło w tym wypadku: przepisany na maszynie lub ręcznie. Trzy takie przepisane ręcznie książeczki: "Toledo w ciemnej źrenicy", "Ostateczna zgoda na czas" oraz "Bajki" podarował poeta w latach 1951–1953 Tadeuszowi Chrzanowskiemu. Znane są jeszcze przepisane na maszynie (na kartkach formatu A-5) i ujęte w prowizoryczną okładkę ze złożonej na pół kartki formatu A-4 z odręcznie napisanym tytułem, zbiory wierszy "1950-1952" oraz "jesień 1952 – wiosna 1954". Jeden z egzemplarzy tego ostatniego (z dedykacją: Kochanemu Jerzemu Turowiczowi, który zamienił ten zbiorek za Eliota, kompromitując się jako znawca poezji / Autor / 15 III [19]55) znajduje się w Archiwum Jerzego Turowicza w Goszycach.
"Podwójny oddech" niecały rok po śmierci Zbigniewa Herberta został wydany przez amatorskie wydawnictwo w Gdyni bez wiedzy i zgody spadkobierców poety. Nie dość jednak na tym, że opublikowano go z naruszeniem praw autorskich i dobrych obyczajów, to ukazał się z wielką ilością błędów. Wymienię tylko kilka z nich: wiersze ułożone są chaotycznie, bez właściwej kolejności; cykl "Spacer po lesie" został rozbity i rozrzucony po różnych miejscach tomiku; w wierszu "Nauczyłaś mnie patrzeć" brakuje trzeciej części, zamiast niej zamieszczono trzecią część wiersza "Ona", gdzie z kolei jako jego zakończenie funkcjonuje trzecia część wiersza "Na pamięć"; wiersz "Nasza miłość" pozbawiono drugiej połowy, została ona wydrukowana jako osobny tekst, zatytułowany "Oto pora wyrzeczeń" – nie mówiąc już o tym, że w środku tomiku zamieszczono utwory z zupełnie innej książeczki, zatytułowanej "Pięć wierszy dla Hali", pomimo iż na jej okładce widnieje wyraźnie data: 1953, a zatem trzy lata późniejsza.
Wahałem się, czy powinienem włączać ten cykl osobistych, młodzieńczych wierszy do książki, na ile byłoby to zgodne z wolą samego poety. Jedyne, co za tym przemawiało, to potrzeba poprawienia błędów, skoro już ujrzały światło dzienne. Ośmieliła mnie do podjęcia tej decyzji pani Katarzyna Herbertowa. Dlatego też zamieszczam tutaj Podwójny oddech według egzemplarza podarowanego Halinie Misiołkowej (obecnie również w posiadaniu Biblioteki Narodowej w Warszawie), a nie egzemplarza, jaki zachował się w papierach Zbigniewa Herberta.
Błędy to zresztą osobny rozdział w tej historii, poświęcam im trochę uwagi w przypisach. Już "Złoty środek", pierwszy z trzech wierszy, którymi Herbert debiutował (zresztą wbrew swojej chęci) w „Dziś i Jutro” w roku 1950 (w symbolicznym dniu 17 września) ukazał się z błędem (żłopię – zamiast żłopią, bo przecież o ludziach środka w nim mowa) powielanym do dziś.
Utwory, które wybrałem do tego wydania starałem się ułożyć w kolejności chronologicznej, w czym bardzo pomocne okazywały się notatniki poety, w których często (choć nie zawsze) ich rękopisy opatrywane są datą (a w wyjątkowych wypadkach nawet godziną) powstania. Jednak nie wszystkie wiersze były zapisywane w notatnikach i czasami było mi trudno ustalić ich chronologię w miarę precyzyjnie. W każdym razie mnie nie zawsze się to udawało, może ktoś inny będzie miał więcej szczęścia.
Niech mi będzie wolno raz jeszcze podziękować pani Katarzynie Herbertowej za wsparcie duchowe i rady. I raz jeszcze dziękuję Archiwum Zbigniewa Herberta, że mogłem w nim spokojnie pracować i tak blisko obcować z dziełami poety.
I dziękuję losowi, że było mi to dane.
R. K.
Fragment tomu "Utwory rozproszone (Rekonesans)"