Poezja i eseistyka w najlepszym formacie
  • In English
  • Strona główna
  • Mapa strony
  • Dodaj do ulubionych

Fragmenty  Malina 


R o z d z i a ł p i e r w s z y
Szczęśliwa z Ivanem

Znów paliłam i znów piłam, liczyłam papierosy, szklanki, dzisiaj mogę wypalić jeszcze dwa, gdyż od dziś do poniedziałku to są trzy dni, bez Ivana. Po sześćdziesięciu papierosach Ivan będzie jednak z powrotem w Wiedniu, zadzwoni najpierw do zegarynki i sprawdzi zegarek, potem zamówi budzenie w biurze zleceń, które zaraz oddzwoni, potem od razu za śnie, tak szyb ko, jak tylko Ivan po trafi, zbudzi się po telefonie z biura zleceń ze złością, której za każdym razem daje inny wyraz, jękiem, przekleństwami, wybuchami, oskarżeniami. Potem zapomni o całej złości i jednym susem dopadnie łazienki, żeby umyć zęby, potem wziąć prysznic, potem się ogolić. Nastawi tranzystor i będzie słuchał po rannych wiadomości. Tu Radio Austriackie program I. Oto wiadomości w skrócie: Waszyngton…
Ale Waszyngton, Moskwa i Berlin to tylko wścibskie miejscowości, które mają o sobie wielkie wyobrażenie. W moim kraju przy Ungargasse nikt ich nie bierze poważnie, kwitując uśmiechem takie natręctwa jak demonstracje ambitnych parweniuszy, nie uda im się więcej wmieszać w moje życie, z którym wbiegłam w inne, na Landstrasse Hauptstrasse, przed tą kwiaciarnią, której nazwę muszę jeszcze od szukać, i przy stanęłam w biegu tylko dlatego, że na wy sta wie stał bukiet złotogłowiu, czerwony, najczerwieńszy z czerwonych, nigdy takiego nie widziałam, a przed wystawą stał Ivan, więcej nic już nie pa mię tam, bo od razu poszłam z Ivanem, najpierw na pocztę przy Rasumofskygasse, gdzie musieliśmy podejść do dwóch różnych okienek, on do „Przekazów pieniężnych”, ja do „Znaczków pocztowych”, i już to pierwsze rozstanie było tak bolesne, że przy wyjściu, na po wrót odnajdując Ivana, nie wydobyłam z siebie ani słowa, Ivan nie mu siał mnie o nie pytać, bo nie miałam cienia wątpliwości, że pójdę zaraz z nim, do niego, a było to ku moje mu zdumieniu ledwie parę domów ode mnie. Granice zostały rychło ustalone, kraj, który przyszło nam utworzyć, jest przecież maleńki, bez roszczeń terytorialnych i bez odpowiedniej konstytucji, błogi kraj, z dwoma tylko domami, które można znaleźć również w ciemności, przy za ćmieniu słońca i księżyca, i wiem na pa mięć, ile kroków muszę zrobić ode mnie na ukos przez ulicę do domu Ivana, mogła bym iść z zawiązany mi oczyma. Świat bardziej rozległy, w którym żyłam dotychczas – zawsze w panice, z suchymi ustami, z dławieniem w gardle – został ograniczony do swego błahego znaczenia, ponieważ temu światu przeciwstawia się rzeczywista siła, choćby ta siła, jak dzisiaj, składała się tylko z czekania i palenia, aby nic z niej nie przepadło. Muszę, ostrożnie, bo się splątał, z uniesioną słuchawką dziesięciokrotnie odkręcić sznur telefonu, że by znów był poręczny, gdy coś się sta nie, a potem mogę, za nim się coś stanie, nakręcić ten numer: 72-68-93. Wiem, że nikt nie od po wie, ale nie o to mi chodzi, tylko żeby u Ivana dzwoniło, w zaciemnionym mieszkaniu, a ponieważ wiem, gdzie stoi jego telefon, dzwonienie powinno stamtąd powiedzieć wszystkiemu, co na leży do Ivana: to ja dzwonię. Usłyszy to ciężki głęboki fotel, w którym chętnie siada i nagle za sypia na pięć mi nut, i szafa, i lampa, pod którą leżymy we dwoje, jego koszule, ubranie i bielizna, którą rzuca na podłogę, żeby pani Agnes wiedziała, co zanieść do pralni. Odkąd mogę nakręcić ten numer, w moim życiu nic się wreszcie złego nie wydarza, nie wpadam już pod koła, nie borykam się z trudnościami bez wyjścia, nie podążam na przód i nie zbaczam z drogi, gdyż wstrzymuję oddech, zatrzymuję czas, telefonuję, palę i czekam.
Fragment powieści "Malina"

« powrót
opracowanie Prekursor