Poezja i eseistyka w najlepszym formacie
  • In English
  • Strona główna
  • Mapa strony
  • Dodaj do ulubionych

Aktualności » Wydarzenia  "Bardzo ją kochaliśmy" 

Data dodania: 2012-02-13

"Bardzo ją kochaliśmy"

fot. Joanna Helander

Adam Zagajewski żegna Wisławę Szymborską

Jak pożegnać kogoś, kogo długo znaliśmy i długo podziwialiśmy? Chciałoby się, żeby nam nikt nie przeszkadzał w smutku, chciałoby się milczeć, a przecież postulatem humanizmu nie jest milczenie, tylko mowa, język.

Wisława Szymborska była humanistką; przeżyła straszliwą wojnę, poznała dwa totalitaryzmy, ale nie wybrała milczenia – wybrała taki sposób mówienia, który nigdy nie prowadził do gadulstwa, tylko do mądrości. Była zawsze zwięzła, nawet w przemówieniu noblowskim, które było nieco za krótkie, musiało być uzupełnione lekturą wierszy. Była poetką dyskretną, ironiczną, tragiczną niekiedy. Ale to właśnie jest humanizm – mówić odważnie także nad przepaścią. Szukać światła, nie pozwalać sobie na łatwą, a nieraz również modną rozpacz, znajdować pociechę, wręcz STO POCIECH (taki był tytuł jej tomu wydanego w 1967 r.) - w czymś, co nie ma nazwy, co kryje się w wielkiej sztuce i literaturze, i w ludzkiej duszy, w ludzkim rozumie. I unikać frazesów. W twórczości Wisławy Szymborskiej próżno by szukać frazesów, jej wiersze zawsze tchną świeżością, każdy z nich jest małym arcydziełem. Można powiedzieć, że jej poezja jest humanizmem odnowionym, odświeżonym. I także bardzo indywidualnym.

Była też z humanistycznej tradycji; była z tej Polski, która jest tolerancyjna i otwarta, z Polski wielonarodowościowej i wieloreligijnej, z kraju Jagiellonów. Gdzieś w tych okolicach, na Olszy, mieszkała w czasie okupacji, chodziła na komplety, jak się wtedy mówiło, czyli na zajęcia licealne prowadzone potajemnie w prywatnych domach.

Mieszkała później przy ul. Krupniczej, w kamienicy, w której roiło się od pisarzy prawdziwych i także pseudo-pisarzy. Dla znajomych była Wisią, Wisełką, zapewne mało kto podejrzewał wtedy, że w tej pogodnej młodej kobiecie, którą można było spotkać w redakcji popularnego tygodnika czy w stołówce literackiej, dojrzewa wspaniała poezja. Nigdy nie mieszkała w wieży, jak Rilke. Mieszkała wśród ludzi, lecz umiała zachować swoją osobność.

Jej tom “Wołanie do Yeti” był ważnym głosem w debacie, która toczyła się w momencie odwilży lat 50. Miała dar pisania i dla samotnych, dla zakochanych, szczęśliwie i nieszczęśliwie, lecz i dla zbiorowości, dla polis, jak to nazywali Grecy. Swoją poezją towarzyszyła polskiej zbiorowości przez kilkadziesiąt lat. Napisała wiersz “O śmierci bez przesady”. Powinno nam to ułatwić zadanie, ale boję się, że tak nie jest. O śmierci abstrakcyjnej, tak, możemy niekiedy – także dzięki jej wierszom – myśleć bez przesady. Ale odejście człowieka, przyjaciela (była niewątpliwie przyjacielem, przyjaciółką, dla tysięcy czytelników, w Polsce i w wielu innych krajach) nie przestaje być bolesne, słowa pomagają, lecz nie od razu, potrzebują czasu.
Jako człowiek, jako osoba, była przyjazna innym. Nie należała do tych poetów, którzy wymagają opieki, poetów straceńców, poetów, którzy przyznają sobie przywilej nieodpowiedzialności czy szaleństwa. Nie, to raczej ona pomagała innym.
Teraz musimy się się zwrócić do jej wierszy, żeby pomogły nam w trudnej chwili, w chwili, kiedy odeszła ich autorka, autorka wiersza ZDUMIENIE: “I co ja tu robię?// … W domu, nie gniezdzie?// W skórze nie łusce?// Z twarzą nie liściem?// Dlaczego tylko raz osobiście?”
Wisława Szymborska była wśrod nas tylko raz – ale tak bardzo osobiście. Bardzo ją kochaliśmy.

opracowanie Prekursor